
Piątkowe Przydasie | #3 i #4
Tak się jakoś zagapiłam w zeszłym tygodniu, a owocem tego zapomnienia jest dzisiejsza podwójna dawka piątkowych przydasi. Sprawdź, kto ostatnio trafił na listę „subiektywna selekcja wisienek Linkedina” 😏
Tak się jakoś zagapiłam w zeszłym tygodniu, a owocem tego zapomnienia jest dzisiejsza podwójna dawka piątkowych przydasi. Sprawdź, kto ostatnio trafił na listę „subiektywna selekcja wisienek Linkedina” 😏
Co przyszło mi do głowy, gdy skończyłam drugi kurs w ramach Google UX Design Certificate? Pojawiło się w niej krótkie i wymowne „uffff”. Ten kurs to nie była bułka z masłem, pestka czy inna gastronomiczna metafora prostych spraw. Trzeba było naprawdę używać głowy i rąk. Bo zaczęła się praca nad własnym portfolio i dość rozbudowane ćwiczenia, które podlegały ocenie innych kursantów. Czego nauczyłam się tym razem? Zapraszam do podsumowania. 👇
Tydzień temu #piątkoweprzydasie ujrzały po raz pierwszy światło dzienne 👀 Czym są? To subiektywny „krem de la krem” wybrany spośród postów, które wyświetlają mi się na LinkedInie. To również solidny dowód na to, że można na tej platformie czytać o naprawdę wartościowych rzeczach. Z resztą sami się przekonajcie 👇
63% „jueksów” w Polsce nie posiada wykształcenia kierunkowego, jak wynika z raportu „UX i Product Design w Polsce 2021” (to póki co „najnowsza” wersja tego badania). 87% badanych nie ukończyło kursu zawodowego typu „bootcamp”. 8% „odhaczyło” dłuższe kursy online. Jeśli rozważasz ten kierunek zawodowy, być może zastanawiasz się właśnie „To gdzie się oni tego wszystkiego nauczyli?”. Lub myślisz „To od czego ja mam zacząć?”. No właśnie. Byłam w tym miejscu. Robiłam najpewniej ten sam risercz, co ty. I zdecydowałam, że dobrym „rozbiegiem” będzie Google UX Design Certificate. Na początek mam dla ciebie wiedzę, którą wyciągnęłam z pierwszego modułu tego kursu.
Muszę to przyznać. Polubiłam LinkedIna. Myślę, że w końcu się siebie nauczyliśmy. Już nie pokazuje mi „byle co”, tylko prawdziwe cacka. Takie posty „krem de la krem” albo „łałałiła”. I co ja mam z tym wszystkim zrobić? No przecież, że puścić dalej w świat! Tak powstają właśnie #piątkoweprzydasie. Dla wszystkich tych, do których nie docierają takie treści. Jak również dla tych, którym wybornego contentu nigdy dość. Okraszam to rzeczami spoza IN. Całość to taki keks. Czyli dla każdego coś dobrego. No chyba, że nie lubisz keksu. To wtedy podziel się czymś innym w komentarzu.
Uzupełniasz kilkadziesiąt sekund formularz, nie masz informacji o błędzie, klikasz „Dalej”, strona się przeładowuje, formularz został wyczyszczony, musisz zacząć od nowa i nie masz pewności, co się właściwie stało i czy ktoś ci odda ten stracony czas (PS nie odda). Albo szukasz przycisku, który ma ciebie przenieść w upragnione miejsce i nigdzie go nie widzisz. Albo go znajdujesz, klikasz, ale trafiasz na inną stronę, niż się spodziewałeś. Czujesz ten ból? Te codzienne małe frustrację wielokrotnie nie mają hepi endingu. Konsument zrywa relację. Z marką, z urządzeniem, z usługą. Jak się przed tym uchronić? Odpowiedź kryje się za jednym, nie zawsze dobrze rozumianym słowem: za funkcjonalnością.