Niech żyje auto layout!

Responsywne projektowanie stron internetowych [obszerne notatki z kursu Google UX Design Certificate #6]

Podczas nauki nowego zawodu przechodzę stale przez okresy „przed czymś” oraz „po czymś”. I zwykle łapię się za głowę, gdy wraca do mnie wspomnienie, jak to było w tym całym PRZED. Jeśli pamiętasz, jak było z twoimi projektami, zanim poznałeś moc tworzenia komponentów, wiesz dobrze, o czym mówię. Tym razem okazało się, że NIE-MA-ŻYCIA-BEZ-AUTO-LAYOUTU. Nie ma, nie ma, nie ma. Zanim go poznałam, był dla mnie jakimś takim za bardzo skomplikowanym cudakiem. Gdy zdecydowałam się na „bliższą relację”, zaczęłam „wrzucać” wszystko w auto layout i radować się z tego całego „wyrównania”. Boskie! Po prawdzie, ten wpis nie będzie w ogóle o auto layoucie, ale jeśli z niego nie korzystasz, a tekstu i tak nie przeczytasz, to zapamiętaj tylko ten jeden skrót… shift+A.

3 prawa funkcjonalności Kruga i 23 listy punktowe z jego wskazówkami

Uzupełniasz kilkadziesiąt sekund formularz, nie masz informacji o błędzie, klikasz „Dalej”, strona się przeładowuje, formularz został wyczyszczony, musisz zacząć od nowa i nie masz pewności, co się właściwie stało i czy ktoś ci odda ten stracony czas (PS nie odda). Albo szukasz przycisku, który ma ciebie przenieść w upragnione miejsce i nigdzie go nie widzisz. Albo go znajdujesz, klikasz, ale trafiasz na inną stronę, niż się spodziewałeś. Czujesz ten ból? Te codzienne małe frustrację wielokrotnie nie mają hepi endingu. Konsument zrywa relację. Z marką, z urządzeniem, z usługą. Jak się przed tym uchronić? Odpowiedź kryje się za jednym, nie zawsze dobrze rozumianym słowem: za funkcjonalnością.